Trzcianka, wiersz Grzegorza Przybyszewskiego
W środku paskudnej zimy,
W ponurym pejzażu styczniowym
Dziwna rzecz się zdarzyła
W Trzciance na Placu Pocztowym.
Ciemno było i mroźno
I trochę po północy,
I sypał wiatr szarym śniegiem
Tamtej styczniowej nocy.
I dzwon się nagle rozdzwonił
Na czubku kościelnej wieży
I śpiących w mauzoleum
Radzieckich zbudził żołnierzy.
Wstali, przetarli oczy,
Strzepnęli zbutwiałe mundury,
Sprawdzili palcem wszystkie
Poprzestrzelane dziury,
Stanęli i patrzą wkoło
I żaden z nich nie wierzy,
Bo chociaż ciemno i zimno
Chociaż zadyma i śnieży,
To całkiem tu przyjemnie,
A pewnie piękniej w lecie,
Gdy ciepło jest i słonko,
Ptaszki, na skwerach kwiecie.
Oj warto było ginąć
I bić się za Stalina,
Gdy teraz taka piękna
Sowietskaja rodina!
Wielu musiało zginąć,
Wybranych jest niewielu,
Oj każdy chciałby spocząć
W tak cudnym mauzoleum!
Stali jakiś czas jeszcze,
Śnili i wspominali,
I może było im smutno,
Że tamten czołg zabrali?
Aż zastał ich wczesny ranek,
Gdy stali wciąż zamyśleni,
Prześwietlił ich mgliste kształty
I wrócił do świata cieni.
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz